poniedziałek, 2 stycznia 2017

[02] Rozdział Drugi

Shed a tear cause' I'm missin' youI'm still alright to smile~ Guns N' Roses"Patience"

Jako że Niall i jego przyjaciele byli dość popularni na swojej uczelni, nie mogli narzekać na brak zaproszeń na różne wydarzenia towarzyskie, dziejące się w mieście i na kampusie. Wiązało się to z tym, że niejednokrotnie dane mu było w przeszłości odprowadzać przyjaciół do domów po imprezach, mocno zakrapianych przeróżnym alkoholem. Z zasady lubił to robić – mógł pośmiać się ze swoich znajomych, a na drugi dzień, kiedy nic nie pamiętali, starał się skrupulatnie przypomnieć im wszystkie, a zwłaszcza te najbardziej żenujące wydarzenia z poprzedniej nocy. Oczywiście sam również był tym, którego czasami trzeba było odstawiać pod same drzwi domu, a potem do samego łóżka, gdyż istniało duże niebezpieczeństwo, że sam nie byłby w stanie się do niego dowlec. W tamtych momentach nie było mu już tak wesoło, jednak znosił to z honorem wiedząc, że za dwa dni i tak nikt nie będzie mu niczego pamiętał.

Czasami jednak, opieka nad pijanymi przyjaciółmi sprawiała mu kłopoty – na przykład, kiedy musiał odprowadzić Louisa. Na ogół nie było w tym nic ciężkiego, poza sprośnymi żartami, którymi sypał z rękawa z niemalże dwukrotnie większym natężeniem niż kiedy był trzeźwy. Czasami jednak, kiedy przyjaciel postanowił mocno przeholować z trunkami, jego oszołomiony mózg przestawał wysyłać impulsy do nóg ciemnowłosego, przez co ten po prostu przestawał je czuć i Niall potrzebował pomocy drugiego chłopaka, którym najczęściej był Zayn, w odstawieniu Tomlinsona do drzwi jego akademickiego pokoju.

Dość podobną sytuację miał z Anabeth. Na początku dziewczyna kategorycznie odmówiła wejścia do taksówki, którą dla nich zamówił. Nie dał rady wsadzić jej tam nawet na siłę, a wszystkie formy przekupstwa natychmiast odrzucała i koniec końców, musieli wybrać się na wieczorny spacer pełen potknięć i przekleństw ze strony dziewczyny, która nie do końca panowała nad swoim ciałem.

Tak jak na początku zachowanie współlokatorki śmieszyło Horana, tak pod sam koniec zaczynała go powoli irytować swoją nieporadnością i tym, że nie mógł nawiązać z nią żadnej rozmowy, ponieważ była zbyt skupiona na stawianiu w miarę pewnych i prostych kroków, w czym na pewno nie pomagały jej czarne szpilki, których nie chciała zdjąć nawet, kiedy Niall zaproponował jej swoje buty. Doszła do wniosku, że za wszelką cenę musi wyglądać idealnie w razie gdyby po drodze miała spotkać miłość swojego życia, a o kilka rozmiarów za duże buty, w dodatku męskie, na pewno stanowiłby ujmę dla jej idealnego image’u.

Dlatego, kiedy po raz kolejny wpisywała zły kod do domofonu, westchnął ciężko i sam otworzył drzwi, po czym nie zważając na jej protesty, podniósł ją bez większych problemów i wszedł na trzecie piętro, stawiając ją dopiero przed drzwiami do mieszkania. Uniósł wysoko brew, kiedy dziewczyna odwróciła się do niego przodem, uniosła palec i chwiejąc się niebezpiecznie zaczęła machać mu nim przed samym nosem.

— Dziękuję, ale dałabym radę — wybełkotała nieco niewyraźnie, pochyliła się do przodu, opierając czoło o ramię chłopaka i zaczęła zawzięcie przeszukiwać torebkę, nawołując klucze.

Niall odetchnął ciężko i uniósł wzrok na sufit. Widział, że nie mógł się poruszyć, bo Ana straciłaby w ten sposób równowagę, a nie chciał wylądować z nią na twardej podłodze. Dlatego cierpliwie czekał, aż szatynka w końcu znajdzie pęk kluczy, a potem otworzy nimi drzwi.

Kiedy ten upragniony przez niego niezmiernie moment w końcu nastąpił, złapał ją za ramiona i wprowadził do środka, natychmiast zamykając za nimi wejście na łucznik. Poczekał aż Vashchenko w końcu pozbędzie się szpilek i już miał odprowadzić ją prosto do pokoju, ale jak na złość dziewczyna podparła się dłońmi o ścianę i zaczęła iść w kierunku salonu. Przewrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, idąc powoli za nią i kontrolując, czy aby na pewno nie przewróci się zaraz. Nie chciał składać jeszcze wizyty na pogotowiu. To i tak był ciężki dzień.

Usiadł na kanapie, obserwując jak dziewczyna wyjmuje z lodówki butelkę pepsi i bierze kilka dużych łyków. Podniósł wysoko brew, przyglądając jej się uważnie.

— Jesteś pewna tego co robisz, czy będę musiał ci za chwilę trzymać ci włosy? — burknął cicho pod nosem, nie przestając mierzyć dziewczyny spojrzeniem. Chciał już zaprowadzić ją do pokoju, a potem zamknąć się w swoim i iść w końcu spać. Dziewczyna zaśmiała się cicho i machnęła lekceważąco ręką.

— Jestem pewniejsza niż pewna — zakomunikowała z szerokim uśmiechem i pociągnęła jeszcze kilka sporych łyków napoju. — Ja nie wymiotuję po alkoholu, nigdy — dodała z nieukrywanym rozbawieniem, które wywołało na twarzy chłopaka cień uśmiechu.

Po chwili podniósł się z kanapy i podszedł do swojej współlokatorki, ponownie biorąc ją na ręce. Anabeth fuknęła cicho, krzyżując ręce na klatce piersiowej i popatrzyła na niego z miną obrażonej pięciolatki. Rozmazany makijaż, który zakrywał jej niemalże całą twarz, również nie pomagał mu w traktowaniu tego, co zamierzała powiedzieć całkiem na poważnie.

— Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego znowu latam? —przechyliła głowę na bok, dmuchając zawzięcie we włosy, które i tak opadały na jej oczy. Niall roześmiał się głośno, odzyskując humor, który towarzyszył mu jeszcze w klubie, kiedy Margie przyprowadziła do niego wszystkie swoje przyjaciółki.

— Bo zaczynasz mnie wkurzać, Vashchenko. Chce mi się spać, a muszę jeszcze wziąć prysznic. Za to ty lądujesz od razu w łóżku — powiedział, otwierając sobie drzwi do jej pokoju plecami. — A poza tym powinnaś cieszyć się z mojego miłosierdzia i z tego, że nie musisz próbować używać nóg, nie szło ci to kompletnie.

Zanim dziewczyna zdążyła jakkolwiek odpowiedzieć na jego zaczepkę, upuścił ją na posłanie, odwrócił się na pięcie i wyszedł, swoje kroki od razu kierując do łazienki, w które zamknął się od środka. Nie chciał dopuścić do niezręcznej sytuacji podczas gdy pijana Ana była w stanie sprowokować nie jedną taką.

Łazienka była najmniejszym pomieszczeniem w całym mieszkaniu i nie oferowała zbyt wielu luksusów – nie było w niej nawet wanny, a jedynie prysznic. Jednak Niallowi to nie przeszkadzało. Chłopak od długiego przesiadywania w wodzie zdecydowanie wolał szybkie prysznice. Beżowe kafelki, którymi wyłożone zostały ściany i nieco ciemniejsze, brązowe na podłodze bardzo mu się z resztą podobały, a lusterko nad białą umywalką zupełnie wystarczyło do codziennej toalety.

Nie czekając na nic więcej, rozebrał się do naga, wszedł do kabiny i od razu ustawił wodę tak, jak lubił najbardziej. Stanął pod chłodnym strumieniem, który przyjemnie orzeźwiał jego ciało i umył się szybko swoim płynem, który stał na półce, przymocowanej do ściany z prawej strony.

Kiedy po kilkunastu minutach opuszczał łazienkę, zawinął się ręcznikiem w pasie i wrzucił po drodze brudne ubrania do kosza na pranie, stojącego w rogu pomieszczenia, zaraz przy drzwiach. Wszedł do swojego pokoju i stanął przy szafie, z której wyjął czarne bokserki. Upuścił ręcznik i założył je na siebie, wyciągając telefon z plecaka, którego zapomniał dzisiaj zabrać ze sobą do pracy, a który zawsze mu w niej towarzyszył. Przeglądając portale społecznościowe podszedł do łóżka, a dopiero kiedy na nim usiadł zaczęło mu coś nie pasować.

Materac za jego plecami był wygięty. Odłożył komórkę i odwrócił się powoli do tyłu. Wydał z siebie cichy, krótki krzyk, kiedy dostrzegł za swoimi plecami Anabeth, leżącą w samej białej koszuli, którą na pewno wyjęła z jego szafy i czarnych, koronkowym majtkach. Umyła już twarz z makijażu i zaczesała włosy w ciasnego kucyka na czubku głowy.

Poderwał się natychmiast z łóżka i rozłożył ręce na boki, otwierając usta. Słowa jednak ugrzęzły mu w gardle i zupełnie nie wiedział, jak powinien był zareagować na tę niezapowiedzianą i zdecydowanie nieoczekiwaną, nocą wizytę.

Zamknął na chwilę oczy i potarł je palami wolnej dłoni, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna musiała już leżeć na łóżku, kiedy wszedł do pokoju. Odetchnął ciężko, odkładając telefon na szafkę nocą, starając się nie skomentować cichego chichotu dziewczyny, który spowodowała jego reakcja na jej widok.

— Szkoda, że nie stałeś do mnie przodem — powiedziała cicho i zagryzła dolną wargę. Wszystkie myśli momentalnie uciekły z jego głowy. Załamał ramiona, poruszając ustami jak rybka w akwarium, co ponownie rozbawiło dziewczynę.

Przesunęła się na łóżku, niszcząc nieco posłanie i uklękła przed nim tak, że ich twarze znalazły się na jednej wysokości. Niall jęknął cicho, kiedy dłoń Anabeth nieoczekiwanie wylądowała na jego kroczu. Przymknął oczy, starając się zignorować przyjemne mrowieniu, które rozchodziło się po całym jego ciele. Sapnął jednak i złapał jej nadgarstek, odsuwając od siebie dłoń. Nie mógł tego zrobić. Byli współlokatorami, a poza tym miał do niej zbyt wiele szacunku, żeby potraktować ją jak pijaną dziewczynę na jedną noc.

— Nie bądź taki, Horan — wymamrotała niezadowolona, starając się sięgnąć swoimi ustami jego ust, przez co kilkakrotnie musnęła jego dolną wargę. — Oboje jesteśmy dorośli, co ci szkodzi? — mówiła dalej, przesuwając powoli chłodnymi opuszkami palców po jego klatce piersiowej. Westchnął mimowolnie, rozchylając nieznacznie usta.
Wiedząc, że to wszystko zmierzało w złym kierunku i że jego samokontrola została wystawiona na ogromną próbę, złapał w końcu jej nadgarstki i odsunął od siebie dłonie, otwierając oczy, które nie wiedzieć kiedy zamknął. Popatrzył na nią i pokręcił przecząco głową.

— Nie, Anabeth — powiedział twardo, poluźniając powoli uścisk palców na jej nadgarstkach. — Nie dlatego, że nie chce, bo uwierz mi na słowo, w mojej koszuli ci do twarzy. Jak przyjdziesz do mnie jutro trzeźwa, to będę cię pieprzył aż nie będę musiał pójść do pracy — urwał, uśmiechając się do niej lekko.

Przez chwilę na twarzy dziewczyny mógł dojrzeć głęboką konsternację. Dziewczyna opuściła wzrok, zastanawiając się nad czymś mocno. Niall nie poganiał jej, chociaż naprawdę chciał się położyć. Wiedział, że to nie miało sensu.

Otworzył zdziwiony oczy, kiedy Ana przysunęła się do niego z powrotem i objęła go rękami za szyję, przytulając się do niego tak mocno, że przez chwilę nie mógł wziąć oddechu. Sam jednak objął ją rękami w pasie i czekał cierpliwie aż sama się odezwie. Popatrzył tylko tęsknym wzrokiem w kierunku łóżka, na którym oczami wyobraźni widział siebie smacznie śpiącego.

— Przepraszam Ni — powiedziała cicho. Zmarszczył brwi, słysząc jak pociąga kilka razy nosem. Odsunął ją od siebie ostrożnie i popatrzył na nią uważnie. Miała mokre policzki i lekko zaczerwienione oczy. Nieoczekiwanie poczuł narastającą w jego ciele panikę. W takich momentach do akcji zawsze wchodził Harry, który zawsze znacznie lepiej potrafił pocieszać kobiety niż ktokolwiek inny z ich paczki. A zwłaszcza Niall, który był w tym gorzej niż beznadziejny. — Wiem, że nie powinnam, ale jestem tak cholernie pijana i nie do końca nad sobą panuję — wyszlochała, desperacko pocierając policzki wierzchem dłoni.

Horan westchnął cicho, siadając na łóżku i położył się na nim na plecach, przyciągając ją do siebie. Objął ją ramieniem, kiedy położyła głowę na nim i wtuliła się z powrotem w jego bok. Pocierał delikatnie jej plecy dłonią. Milczał jak grób, nie wiedząc zupełnie, co mógłby powiedzieć. Czuł się jak sparaliżowany i nie potrafił nic na to poradzić.

— Po prostu ostatnio coraz bardziej zaczynam tęsknić za rodziną — kontynuowała po chwili. Niall popatrzył na zegarek, wiszący nad wejściem do pokoju.

— Może powinnaś ich odwiedzić? Na pewno by się ucieszyli — powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy. Dziewczyna zaśmiała się cicho, jednak on jakoś nie za bardzo usłyszał w jej śmiechu radość. Pokręciła przecząco głową.

— Nie mogę — odparła cicho, zamykając oczy i przełykając ciężko ślinę, mocniej przytuliła się do jego boku. — Najprościej mówiąc, nie chcą mnie tam widzieć.

— Jak to? — zapytał, marszcząc mocno brwi. Wzruszyła lekko ramionami.

— To długa i nieprzyjemna historia, a ja naprawdę nie chcę tego teraz wspominać zbyt dogłębnie. Ogólnie rzecz biorąc byłam raczej niechcianym dzieckiem. Najmłodsza, najmniej przydatna i raczej nie za bardzo opłacało im się mną odpowiednio zajmować — urwała, chcąc pozbierać myśli. Horan czekał cierpliwie, aż będzie gotowa kontynuować. Nie chciał jej ani pospieszać, ani przerywać. Senność nagle gdzieś zniknęła. — W szkole też nie we wszystkim szło mi najlepiej, co zupełnie nie wpasowywało się w schemat idealnej rodziny. No i korepetycje z tych przedmiotów, które były najgorsze kosztowały dość dużo, przez co niejednokrotnie narażałam się na głupie i złośliwe komentarze nie tylko ze strony starszego rodzeństwa, ale co gorsza rodziców. Jednak mimo to i tak oni wszyscy zawsze będą dla mnie najważniejsi i zawsze będę za nimi tęsknić. Nawet, jeżeli im nawet nie przejdzie to przez myśl.

— Jest mi naprawdę przykro Anabeth — powiedział cicho po krótkim czasie, jaki spędzili w ciszy, którą to on musiał przerwać i wiedział o tym doskonale. Dlatego kontynuował natychmiast. — Ale nie potrafię ci w żaden sposób pomóc. Jestem raczej kiepski, jeżeli chodzi o zwierzenia i pocieszanie — dodał, nie spuszczając z niej wzroku.

Dziewczyna leżała przez chwilę nieruchomo, kiedy on starał się wymyśleć coś, co mógłby powiedzieć, a jednocześnie coś, co nie byłoby kompletnie nietrafione. Nie zdążył jednak nic zrobić, kiedy Ana otworzyła szeroko zaczerwienione oczy i podniosła się z niego, strącając z siebie jego ramię, którym ją obejmował.

— Ja przepraszam. Nie powinnam była tego mówić, jestem kompletnie pijana. Upijać się też nie powinnam, przepraszam — zaczęła zapinać koszulę, którą miała na sobie, niezgranie cofając się na łóżku tak, żeby mogła z niego zejść jak najszybciej. Po chwili kontynuowała wyrzucanie z siebie pojedynczych zdań, których chłopak nawet nie miał czasu przyswoić. — Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Nigdy więcej nie zobaczysz mnie pijanej. Tym razem to też nie miało prawa się zdarzyć. Zaufałeś mi i zostałeś moim współlokatorem. Mam nadzieję, że nie zniszczyłam naszej relacji.

Nie mogąc tego dłużej słuchać, złapał ją za rękę i zanim zdążyła cokolwiek więcej powiedzieć czy zrobić, przyciągnął ją do siebie mocno, przez co musiała z powrotem się na nim położyć. Objął ją szczelnie ramieniem tak, żeby nie mogła znowu się od niego odsunąć, po czym narzucił na ich nogi koc, który dotąd leżał obok.

— Zamknij się wreszcie kobieto — roześmiał się cicho, czym wywołał zdziwienie na jej zapłakanej twarzy. Popatrzył na nią z lekkim uśmiechem i pokręcił z dezaprobatą głową. — Czy wy kobiety mogłybyście dawać mężczyznom trochę więcej czasu na wypowiadanie się? Okay, powiedziałem, że nie wiem jak mógłbym cię pocieszyć, bo jestem w tym naprawdę beznadziejny, ale to wcale nie oznaczało, że nie chcę tego zrobić. Musisz tylko poczekać sekundę, żebym mógł pomyśleć. Jestem zmęczony Anabeth, nie myślę tak szybko jak normalnie.

Ku jego uciesze dziewczyna roześmiała się cicho i pokiwała twierdząco głową. Bez słowa protestu wtuliła się z powrotem w jego bok, czekając cierpliwie.

Na początku miał w głowie kompletną pustkę. Starał się przywołać w pamięci te razy, kiedy próbował pocieszyć pijaną Jo. Dziewczyna miała bowiem nieprzyjemną skłonność do upijania się w momentach, kiedy była naprawdę smutna i potrafiła rozpłakać się tylko dlatego, że skończyły się jej papierosy, albo dlatego że rozdarła rajstopy, a akurat zapomniała zabrać jedną z dziesięciu zapasowych par. Jednak te problemy nawet nie mogły równać się z tym, co przed chwilą usłyszał od swojej współlokatorki.

Przesunął mimowolnie ręką po jej plecach, zatrzymując dłoń na biodrze dziewczyny. Przez chwilę pomyślał, że może mógłby zając jej umysł czymś innym – czymś, dzięki czemu przestałaby zastanawiać się nad swoją rodziną i tym, jak traktowali ją w dzieciństwie.

— Przyjechałem do Cork, żeby udowodnić rodzicom, że jeżeli chcę, to potrafię być odpowiedzialny — powiedział cicho, odwracając wzrok na sufit. — Moja mama nie do końca potrafiła się do tego przekonać, dlatego co miesiąc wysyła mi tysiąc funtów. Na szczęście jeszcze nie musiałem z tego korzystać — dodał, wracając wzrokiem do dziewczyny, która przyglądała mu się uważnie.

— Skąd jesteś i co robiłeś, że tak po prostu to rzuciłeś, żeby przyjechać do Cork?
Niall uśmiechnął się lekko, widząc jak łzy na twarzy dziewczyny schną powoli. Zagryzł lekko dolną wargę. Nie wiedział, czy chciał z nią rozmawiać na takie tematy, jednak po chwili uznał, że nie było to nic zbytnio zobowiązującego.

— Do Cork przyjechałem z Londynu, w którym studiuję — przyznał cicho, wracając wzrokiem na sufit. Jakoś przyjemniej mu się było zwierzać, kiedy nie patrzył w jej zaczerwienione oczy. — Jak dotąd za wszystko płacili mi rodzice, ale postanowiłem z tym skończyć. Być może dosyć późno, bo zrobiłem sobie przerwę na ostatnim roku, ale nie żałuję tego. Mam tylko nadzieję, że kiedy wrócę skończyć naukę mój ojciec nie będzie więcej komentować tego, że nie potrafię rzekomo docenić wartości pieniądza — wymamrotał cicho. — A tak poza tym, to bardzo tęsknię za swoimi przyjaciółmi. Powiedzmy, że miałem sprzeczkę z jednym z nich dzień przed wyjazdem do Cork i bardzo tego żałuję, bo pokłóciliśmy się tylko i wyłącznie o moją głupotę. Chciałem do niego zadzwonić, ale jakoś nie za bardzo mam na to odwagę.

Po jego słowach leżeli w ciszy, oboje zajęci swoimi myślami. Niall duchem znajdował się w Londynie, w swoim pokoju. Cofnął się w czasie do kłótni z Louisem, którą sprowokował na własne życzenie. Sam uważał, że powiedzenie komukolwiek o tym, że zmienił swoją orientację seksualną było pomysłem raczej średnim i po krótkich przemyśleniach doszedł do wniosku, że to nigdy nie miało racji bytu.

Z jednej strony żałował, że nie powiedział przyjacielowi całej prawdy i wymyślił to idiotyczne kłamstwo z szukaniem sobie kobiety na resztę życia. Jednak z drugiej strony nie chciał nikomu zwierzać się z problemów jakie miał ze swoim ojcem. Anabeth była pierwszą osobą, która usłyszała o tym cokolwiek.

Wiedział, że jeżeli poprosiłby o rozmowę kogokolwiek ze swojej paczki, to nie spotkałby się z odmową i że wszyscy bardzo chętnie by go pocieszyli, ale jednocześnie zdawał sobie również sprawę z tego, że każdy z nich miał inne, własne problemy, którymi powinien się zająć. W tej jednak sytuacji postanowił, że kiedy tylko uda mu się porozmawiać z Louisem, to opowie mu o wszystkim od początku do końca. A zaraz potem każe o tym zapomnieć, żeby przypadkiem nie próbował opowiadać mu jakichś farmazonów. Uwielbiał Tommo, ale chłopak miał to do siebie, że zawsze chciał poprawić wszystkim humor. Dlatego przez większość czasu zachowywał się dość idiotycznie, chociaż był człowiekiem bardzo inteligentnym.

— Wiesz Niall — powiedziała w końcu dziewczyna, lekko sennym głosem. — Może nie zrozumiesz mnie do końca, bo za krótko tutaj mieszkasz, ale Cork jest miejscem, które przyciąga do siebie ludzi takich jak ty czy ja.

Zmarszczył lekko brwi, na początku nie do końca wiedząc, co dziewczyna miała na myśli. Opuścił na nią wzrok i przyjrzał jej się uważnie w oczekiwaniu na to, że rozwinie swoją myśl. Nic takiego się jednak nie stało, ponieważ już po chwili dziewczyna odpłynęła, zmęczona całym wieczorem szaleństw ze swoimi przyjaciółkami.

Sam również zamknął oczy. Liczył się z tym, że nie zostało mu już zbyt wiele czasu na sen, chociaż do pracy musiał iść dopiero na wieczorną zmianę. Przecież nie mógł przespać całego dnia. Zmęczenie, o którym udało mu się zapomnieć wróciło natychmiast, przez co już po chwili udało mu się zasnąć głębokim i nad wyraz spokojnym snem, tuląc do siebie drobne ciało brunetki.

♣♣♣

Kiedy budzik w jego telefonie rozdzwonił się w południe, wyjątkowo nie chciał podnosić się z łóżka. Pierwszy raz odkąd przyjechał do Irlandii czuł się dziwnie spokojny. Zazwyczaj, gdy budził się do pracy, miał wrażenie, że zaraz coś rozerwie go od środka. Tysiące myśli przewijały się przez jego głowę, a niewyspanie nie pozwalało przez kilka pierwszych godzin skupić się na żadnej konkretnej czynności. Jednak tamtego dnia było inaczej. I chociaż nie udało mu się do końca dospać, to i tak znacznie bardziej chciało mu się żyć.

Westchnął cicho i przeciągnął się, ze zdziwieniem stwierdzając, że Anabeth gdzieś zniknęła. Szybko jednak doszedł do wniosku, że dziewczyna musiała wstać rano do pracy. Szczerze współczuł jej kaca po imprezie, podczas której musiała wypić dość sporo, skoro w nocy przyszła do niego najpierw z propozycją seksu, potem rozpłakała się jak dziecko, a na sam koniec zwierzyła z problemów, jakie miała w dzieciństwie.

Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie jak wyglądała w samych majtkach i jego białej koszuli. Musiał przyznać, że lubił widywać swoje dziewczyny w ciuchach, które podkradły mu z szafy. Przygryzł lekko dolną wargę, szybko odsuwając od siebie tę myśl. Ana była tylko jego współlokatorką i nią miała już pozostać.

Podniósł się powoli ze swojego łóżka i wolnym krokiem ruszył w kierunku łazienki, zabierając ze sobą świeże bokserki i czystą parę dresów. Nie chciał jeszcze ubierać na siebie niewygodnych dżinsów. Ten dzień zaczął się dla niego zbyt przyjemnie, żeby miał go sobie tak szybko psuć.

Wszedł do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic i umył zęby. Uczesał się i postawił swoje blond włosy na żel, przyglądając się sobie w lusterku, zanim opuścił pomieszczenie.

Wsunął dłonie do kieszeni w dresach, idąc do lodówki, żeby zrobić sobie coś do zjedzenia. Zmarszczył brwi, kiedy do jego nozdrzy dotarł przyjemny zapach smażonego bekonu. Uśmiech szybko powrócił na jego twarz, gdy wchodząc do salonu zobaczył Vashchenko, stojącą przy kuchence.

Dziewczyna wyglądała znacznie lepiej niż wieczorem. Włosy miała umyte i związane w kucyka, a ubrana była w czarne spodnie i białą koszulkę z krótkim rękawem, która była na nią o kilka rozmiarów za duża, przez co prawdopodobnie zakasała ją za pasek z przodu. Nie odzywając się usiadł na kanapie i przyglądał się uważnie temu, jak starała się niczego nie przypalić i jednocześnie odpisywała komuś na smsa.

Niestety nie dane mu było zbyt długo patrzeć na poczynania swojej współlokatorki, ponieważ chcąc odłożyć telefon na wyspę kuchenną odwróciła się do nie przodem i posnęła cicho, wyraźnie przestraszona jego nagłym pojawieniem się w pokoju. Zaśmiał się cicho, kiedy zmierzyła go rozeźlonym spojrzeniem, po czym wróciła do gotowania.

— Jesteś paskudny, Horan. Robię ci śniadanie, a ty w tak brutalny sposób mnie straszysz — wymamrotała cicho, zerkając na niego kątem oka. Niall zaśmiał się cicho, krzyżując ręce za głową. Napiął przy tym swoje mięśnie i przyjrzał się uważnie swoim bicepsom.

— Tobie też miłego dnia, Vashchenko, ale nie jest jeszcze ze mną aż tak źle, chociaż nie byłem na siłowni od kilku miesięcy — powiedział, uśmiechając się zadziornie pod nosem. Cały czas czuł na sobie spojrzenie dziewczyny, jednak postanowił tego w żaden sposób nie skomentować. — I wiesz, mogłabyś być dla mnie milsza. Przygarnąłem cię w nocy, a ty nie dość że wyszłaś rano i nawet nie przykryłaś mnie kocykiem, to jeszcze mówisz mi, że jestem paskudny — fuknął, mrużąc na nią oczy. Dziewczyna roześmiała się, ściągając patelnię z ognia.

— Serio, kocykiem? Ile ty masz lat człowieku?

Pokręciła głową, nakładając jedzenie na dwa talerze. Chłopak natychmiast podniósł się z siedzenia i siadł na jednym z dwóch stołków barowych, stojących przy wyspie. Uśmiechnął się szeroko, widząc dość sporą porcję jajecznicy i dwa kawałki bekonu.

— Możesz mnie obrażać dalej, kobieto, ale i tak zdobyłaś moje serce — stwierdził z uznaniem, uśmiechając się do niej szeroko, kiedy postawiła na blacie talerz z chlebem i dwie puszki Pepsi. Chwycił widelec i od razu zaczął jeść. — Śmiej się dalej, po prostu byłem głodny.

Szturchnął ją lekko swoją stopą w kostkę, kiedy cały czas chichotała cicho, przez co sama nie mogła wziąć się za posiłek. Pokręciła ponownie głową, tym razem z lekką dozą dezaprobaty. Horan uniósł wysoko brew i kopnął ją znowu, na co odpowiedziała tym samym.

— Dziękuję Niall — powiedziała po chwili, kiedy już udało jej się nad sobą zapanować, a chłopak w końcu przestał jej dokuczać. — Za to, jak wczoraj mnie potraktowałeś i za tę rozmowę. Wiem, że byłam dość mocno pijana, ale pamiętam wszystko. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu odwdzięczyłam ci się tym śniadaniem — zaśmiała się cicho, zerkając na niego znowu. Niall uśmiechnął się do niej szeroko.

— Nie masz za co dziękować, Ana, ale jedzenia ci nie oddam — powiedział, puszczając do niej oczko. Roześmiała się znowu, tym razem jednak szybko wracając do jedzenia. — Mam tylko jedno pytanie. Co miałaś na myśli mówiąc, że Cork przyciąga do siebie takich ludzi jak ty czy ja? — zapytał, przyglądając jej się intensywnie.

Dziewczyna natychmiast opuściła wzrok i zagryzła dolną wargę. Niall mógł przysiądz, że niemalże widział na jej twarzy walkę, jaką toczyła z własnymi myślami. Musiał jednak przyznać, że jej odpowiedź nie usatysfakcjonowała go w ogóle.

— Myślę, że w końcu domyślisz się sam.

♣♣♣

NOWOŚĆ W SPRAWIE SERII TAJEMNICZYCH MORDERSTW W CORK!
Z dnia 29 na 28 maja bieżącego roku policja znalazła ciało około dwudziestopięcioletniego mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, że morderstwa dokonała ta sama osoba, która – jak mniemaliśmy jeszcze zaledwie kilka dni temu, kiedy to miało miejsce przedostatnie już morderstwo – interesowała się jedynie blond – włosymi pięknościami, szwędającymi się nocą po ulicach miasta. Zwłoki denata były wręcz zmasakrowane! Policja nie chce odpowiadać na dokładniejsze pytania mediów, jednak jak doniósł mi mój zaufany informator, na jego skórze widniały liczne rany kłute, cięte i drapane, zadane tępym narzędziem, a w okolicy dało się wyczuć nieprzyjemny fetor benzyny, co – jak nieoficjalnie udało mi się dowiedzieć – jest znakiem rozpoznawczym naszego irlandzkiego szaleńca. Nie zdążył on jedynie puścić okolicy opuszczonej fabryki z dymem. Czy ktoś nakrył go na gorącym uczynku i będzie kolejną ofiarą?
Osobiście proponuję, aby funkcjonariusze zaczęli od dokładnego sprawdzenia szpitali psychiatrycznych w najbliższej okolicy Cork. Być może jednemu z pacjentów udało się jakoś przechytrzyć „czujnych” pielęgniarzy i teraz terroryzuje mieszkańców miasta.
Czekajcie na więcej świeżych informacji na temat ten oraz inne – już w niedalekiej przyszłości.
Wasza Legion.
♣♣♣
— Ludzie są jednak idiotami.
Dziewczyna o rudych włosach powoli opuściła klapę laptopa, upewniwszy się najpierw że system został wyłączony i wsadziła go do czarnej torby. Z zadowoleniem uniosła spojrzenie na blondyna, przywiązanego do krzesła, stojącego naprzeciwko niej i zmierzyła go dokładnie, starając się zapamiętać każdy szczegół nagiej, dobrze wyrzeźbionej klatki piersiowej. Ułożyła nogi na biurku, krzyżując je w kostkach i rozsiadła się wygodnie w swoim fotelu.
— Nie uważasz, Marcusie — powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się do niego lekko. Hiszpański akcent, którego nawet nie starała się ukryć normalnie by mu się spodobał, jednak w tamtych okolicznościach chłopak popatrzył na nią z przerażeniem, dostrzegając w jej zielonych oczach szaleństwo, jakiego nigdy wcześniej w życiu nie dane mu było zobaczyć. Bał się jej. Powaliła go i zdołała przytargać aż do opuszczonej fabryki niedaleko morza, o której pisała w artykule, którego nie omieszkała przeczytać mu na głos. Pisała o nim, wiedział o tym.
— Co ja ci zrobiłem, że chcesz mnie zabić? — spytał przerażonym głosem, czym wywołał jej głośny śmiech. Była wyraźnie rozbawiona zaistniałą sytuacją. Zdążył jej się przyjrzeć w czasie, kiedy stukała palcami po klawiaturze. Na pewno uznałby ją za piękną, gdyby jednocześnie nie była szalona. — Przestań się śmiać i mnie wypuść, niczego ci nie zrobiłem! Nawet nigdy wcześniej nie miałem z tobą do czynienia! Jesteś wariatką! Takich ludzi się zamyka! — chłopak zaczął szarpać się energicznie na wszystkie strony, kiedy rudowłosa podniosła się z krzesła i podeszła do niego wolnym krokiem. Miała na sobie czarne dżinsy i czarną, skórzaną kurtkę, spod której wystawał jedynie kaptur ciemno szarej bluzy. Na szyi dziewczyny dostrzegł drobny wisiorek w kształcie wiewiórki, wysadzany małymi kryształkami. Natomiast na lewej dłoni miała tatuaż o zaskakująco prostym wzorze — czarne pręgi; dwa u góry serdecznego palca, po jednym niedaleko paznokcia i u dołu środkowego i jeden na dole wskazującego.
— Bądź że mężczyzną, Marcus — wymamrotała pod nosem, opierając stopę między jego udami, a lewą dłonią, tej na której widniał tatuaż, oparła o krzesło za jego plecami. Potarła nosem o jego policzek, a na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech zadowolenia. Przymknęła lekko oczy, przysuwając usta do ucha chłopaka. — Niektóre dziewczyny krzyczały ciszej od ciebie. Chcesz zejść z tego świata jako totalny mięczak? — zapytała cicho, czując satysfakcje z tego, że ciałem chłopaka wstrząsnęły dreszcze.
Odsunęła się od niego i złapała obiema dłońmi za oparcie krzesła, ciągnąc go wraz z nim prosto w kierunku jednej z zardzewiałych, dawno nieużywanych maszyn. Blondyn natychmiast powrócił do szarpania się i wołania o pomoc, czym utrudnił jej nieco zadanie. Jednak dziewczynie podobało się to, że wciąż próbował walczyć. Zatrzymała się, włączając urządzenie, które zachrzęściło ruszając dopiero po chwili.
— Wiesz, co to jest Marcus? — odezwała się znowu, przekrzykując dźwięki wydawane przez machinę. — Ja ci wytłumaczę. Tutaj obrabiało się mięso. Jestem pewna, że zardzewiałe noże są tępe. Teraz muszę się tylko o tym przekonać na twojej skórze — zacisnęła zęby i z niemałym trudem wyszarpała krzesło na taśmę. Pomachała chłopakowi i odsunęła się od niego, uważnie obserwując, jak mocnymi szarpnięciami jest ciągnięty w kierunku wirujących ostrzy. Jej usta drgnęły lekko, kiedy pełen bólu krzyk rozszedł się echem po opuszczonym, metalowym budynku, budząc ze snu kilka bezpańskich psów, nocujących w okolicy.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by
InginiaXoXo